sobota, 27 listopada 2010

Recenzja Lirene Balsam brązujący

Witam wszystkich!
Jak widać w tytule dzisiaj recenzja balsamu brązującego z Lirene.
Od prawie półtorej roku w ogóle się nie opalam i używam filtrów słonecznych jak tylko wychodzę na zewnątrz. Przez okres zimowy nie przeszkadza mi to, że nie jestem opalona, ale latem to co innego. Oczywiście nie chcę być strzaskana na ciemny brąz, ale oliwkowa opalenizna (zwłaszcza nóg) jest przeze mnie pożądana. :)
Próbowałam już wielu sposobów na przyciemnienie swojej karnacji. Przez jakiś czas piłam soki marchewkowe, jednak to nic mi dało. Trochę to dziwne, bo mojej siostrze to bardzo dobrze zadziałało. W każdym razie możecie spróbować. Najlepiej wiosną zacząć kurację. :)
Później przyszedł czas na samoopalacze. Każdy jeden bardzo mnie rozczarowywał. Robiły niesamowite plamy, opalenizna miała okropny, "brudny" kolor, przy czym jeszcze wyglądała bardzo sztucznie. Stosowałam też chusteczki samoopalające, ale to była jeszcze większa katastrofa - opalenizna była pomarańczowa i nie dało się jej równomiernie rozprowadzić. Tragedia.
Po tych niemiłych doświadczeniach postanowiłam, że spróbuję jeszcze balsamów brązujących, a jeżeli to nie pomoże, to kończę moje próby uzyskania opalenizny bez słońca.
Pierwszym balsamem, który kupiłam, to był balsam Dove. Nie pamiętam już jak się nazywał, ale był dość popularny swego czasu. Pamiętam, że byłam z niego w miarę zadowolona, ale też miłości we mnie nie wzbudził i postanowiłam poszukać dalej.
I wtedy natrafiłam na balsam Body Arabica. Był akurat na promocji w Rossmanie za jedyne 10 zł, więc nie mogłam się mu oprzeć. :) I to był strzał w dziesiątkę. Używam go już ponad pół roku i nie myślę zmieniać na nic innego.

Opowiem może jak go stosuję. Podczas kąpieli robię dokładny peeling. Później nakładam balsam nawilżający i jak się wchłonie balsam brązujący. Bardzo niedużą ilość nakładam na kolana i łokcie. Później bardzo dokładnie myję ręce i czekam około 10 minut, aby dokładnie wniknął w skórę. Później zakładam piżamki i idę spać. :)

Plusy:
+ aplikacja - szybka, łatwa, produkt dosyć szybko się wchłania
+ kolor opalenizny - wspaniały - bardzo naturalny, świetnie można go wystopniować, kupuję wersję balsamu do ciemnej karnacji, ponieważ zauważyłam, że opalenizna ma wtedy ładniejszy odcień
+ cena - 10 zł
+ opalenizna jest też równomierna
+ wydajność - wystarcza na bardzo, bardzo długo
+ wytrzymałość - zmywa się po około 3-4 dniach, i co chyba jest najważniejsze zmywa się bardzo równomiernie, przez co nie powstają plamy
+ bardzo dobra konsystencja
+ można go ładnie rozsmarować, przez co nie widać dużej różnicy między skórą "opaloną" a nie opaloną
+ można nakładać następne warstwy i nic się dzieje
+ nie robi smug
+ nie uczula i nie zatyka porów (nie używam go do twarzy)
+ nawilża skórę
+ jeśli umyjemy ręce to nie będziemy mieli żadnych plam

Minusy
- zapach - na początku jest bardzo ładny, lecz później przeradza się w zapach samoopalacza (ale i tak nie jest tak drażniący jak u niektórych produktów)
- brudzi ciuchy - tylko te, które nakładamy zaraz po wchłonięciu się balsamu, moje piżamy zawsze są poplamione. :( ale ciuchów, które nosimy np następnego dnia już nie plami
- nie ujędrnia - akurat na tym mi nie zależy, ale producent to obiecuje, więc to na pewno jego wada

Podsumowanie
Gorąco polecam - świetny balsam brązujący w bardzo niskiej cenie.

13 komentarzy:

  1. hej, korzystam z zaproszenia i wpadłam w odwiedziny :) fajnie, że piszesz o takich ogólno dostępnych produktach, pewnie jakimś postem skusisz mnie na jakieś zakupy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam recenzować ten balsam brązujący ;P ale bardzo fajnie opisałaś go :)
    dla mnie jest numerem jeden jeśli chodzi o tego typu kosmetyki. Rzeczywiście nadaję ładny kolor skórze , a dodatkowo nieźle wygładza.
    (hehe też lubię mieć 'opalone' nogi ;p, nawet zimą)

    OdpowiedzUsuń
  3. też go mam i zgadzam się w 100% z Twoją opinią, wcześniej lubiłam z Garniera, ale ten jest o niebo lepszy, aktualnie posiadam kilka balsamów brązujących, niektórych nawet jeszcze nie używałam, tego z Liren obecnie używam bardzo często bo w styczniu minie mu data ważności

    OdpowiedzUsuń
  4. Goldika
    Serdecznie Cię witam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A.
    Ty też zrób recenzję. ;) Fajnie popatrzeć na jakiś produkt z dwóch różnych punktów widzenia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Atina
    Ja balsamów w sumie duże nie testowałam, ale w porównaniu z samoopalaczami są nieziemskie. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też posiadam ten balsam i zgadzam się z Twoją opinią :)
    Jestem z niego bardzo zadowolona, ładnie wyglądał na skórze i dobrze przedłużył moją wakacyjną opaleniznę. Bardzo przeszkadza mi zapach po wchłonięciu, jednak myślę, że będę do niego wracać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Paramore
    Słyszałam, że balsam brązujący z L'oreal nie ma tego zapachu samoopalacza. ;) Chciałam go spróbować, ale niestety nie mogłam znaleźć wersji do ciemnej karnacji.

    OdpowiedzUsuń
  9. ja juz zaakcepotwalam to, ze jestem ogolnie blada... nie do przesady ale jestem :) ... i gdy chce sie przybrazowic takim balsamem to rzadko to dobrze wychodzi :]

    OdpowiedzUsuń
  10. maus
    Ja w sumie z samoopalaczami miałam złe przeżycia, ale ten balsam mi podpasował. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. mam, stoi na półce i czeka na mnie ;) jakimś cudem jeszcze go nie otworzyłam, ale zima to chyba najlepsza pora roku na testowanie balsamów brązujących i samoopalaczy- w końcu całe ciało mam ukryte pod warstwami ciuchów ;) Świetna notka, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Iwetto
    Możesz przetestować go przed Sylwestrem. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. balsam do niczego robi plamy a wy jestescie podplacone zeby tak pisac

    OdpowiedzUsuń